Roman Jęśkowiak z Radomyśla

Roman Jęśkowiak z Radomyśla (powiat leszczyński, woj. wielkopolskie) zastosował własne rozwiązania w mieszalni pasz. – Ja zawsze mieszałem paszę.  Zaczynałem od najprostszych pionowych mieszalników. W momencie zwiększenia produkcji one już nie nadążały. Teraz mam mieszalnię o wydajności 15 ton na godzinę. Projekt inwestycji powstał z głowy. Wiedziałem, czego oczekuję. Wzorowaliśmy się na dużych obiektach. Chcieliśmy zrobić coś niedużego, ale dla dużej produkcji. I to się udało – budynek ma 12 x 12 i wysokość 7 metrów – mówi Roman Jęśkowiak. W Radomyślu mieszane są wszystkie rodzaje pasz dla brojlerów. Stosuje się – kukurydzę, pszenicę, pszenżyto, śrutę sojową, rzepakową, mikroelementy oraz tłuszcz – olej sojowy. – Jestem hodowcą z doświadczeniem, którego użyłem do stworzenia mieszalni i to się udało. W tej chwili potrzebujemy około 1200 ton paszy gotowej na własną produkcję – zaznacza właściciel. – Kupujemy zboże bezpośrednio od rolników, bez pośredników. Mamy 100 ha, które wystarczają nam na tydzień produkcji. W cyklu produkcyjnym mamy 750 tysięcy brojlerów. Mamy dwadzieścia parę kurników i nadal budujemy następne – dodaje. Mieszalnia może wyprodukować 5 tysięcy ton miesięcznie w dwóch zmianach. Przewyższa to potrzeby producenta, jednakże koszt inwestycji w stosunku do wielkości nie różnił się specjalnie, natomiast koszt jednostkowy wyprodukowania kilograma paszy przy mniejszym obiekcie rośnie. Właściciel radzi, aby zwrócić uwagę na godziny pracy mieszalni: – rozpoczynamy mieszanie pasz dopiero od 11 do 16, ponieważ wtedy mamy tańszy prąd, co oszczędza na godzinie mieszania 200 zł w stosunku co całkowitego kosztu. Wielu inwestorów stawia małe mieszalnie, ponieważ nie mają dostępu do energii. Warto wtedy pomyśleć o własnej trafostacji. – To nie jest złe rozwiązanie, ponieważ koszt budowy zwraca się w granicach 2,5 – 3 lat. Kosztuje ona około 200 tys. zł, trzeba policzyć, ile energii w roku się odzyska – tłumaczy właściciel.

Mieszalnia ma silosy produkcyjne, a zboże jest przetrzymywane w magazynach płaskich (4 i 8 tysięcy ton), wyposażonych w taśmociągi. – Pomieszczenia zapełniamy po żniwach, późną jesienią mamy w 1/3 magazyny puste i ustawiamy tam maszyny na przezimowanie. Nie kontraktujemy zbóż. Mamy stałą grupę dostawców, która co roku rośnie, ponieważ jesteśmy solidni i szybko płacimy. Całe zboże zjeżdża na plac dostarczone przez producentów, sprawdzamy je organoleptycznie, zwłaszcza czy nie została przywieziona przytulia czepna. Dopiero przed skarmianiem wysyłamy próbki surowców do laboratorium w celu przebadania – opowiada producent. – Dawki pokarmowe dla drobiu ustalają nam doradcy firm, od których skupujemy premiksy – dodaje.